02 września 2008

Meta-Witkacy



Od 19 stycznia w CSW w Warszawie wystawa wokół Stanisława Ignacego Witkiewicza. Witkacy bazgrał po marginesach książek. Warto to sobie poczytać...

Obok reprodukcji rozprawy filozofa Romana Ingardena o "Zagadnieniu tożsamości dzieła muzycznego" z 1933 r., gdzie Stanisław Ignacy Witkiewicz kreślił swoje krytyczne uwagi, kurator wystawy umieścił kilka interesujących przedmiotów. M.in. improwizację muzyczną Witkacego zapisaną przez Stefana Raczyńskiego oraz rzeźbę Jarosława Kozakiewicza przedstawiającą zielone ucho.

Niebawem to ucho, wielokrotnie powiększone, będzie zamienione w rzeźbę przestrzenną w miejscowości Uhyst w byłej NRD, na terenach zamkniętej już kopalni węgla brunatnego. W uchu rozciągniętym na 7 ha, o 400 m długości i 200 m szerokości, porosłym trawą, ma się znajdować m.in. amfiteatr i tereny rekreacyjne. Ludzie w wielkim uchu - czy to nie obraz poglądów Witkacego, który wyobrażał sobie świat jako hierarchię zawierających się w sobie istnień?
Kurator wystawy Paweł Polit w Bibliotece Jagiellońskiej na kartce pokrytej notatkami Stanisława Ignacego Witkiewicza znalazł ciekawy rysunek: strukturę prostego organizmu komórkowego. Porównał to na wystawie z reliefem Włodzimierza Borowskiego z 1958 r. nazwanym "Arton A". Okrągły, wypełniony ciemną, jakby płynną masą, oplątany przewodami elektrycznymi i migający światłami jest tworem z pogranicza przyrody ożywionej i nieożywionej. Lekki zapach organicznego rozkładu, którym zdaje się trącić, może być zarazem produktem ubocznym rozkładu sztuki.

To nie znaczy, że Borowski inspirował się Witkacym. W wystawie nie chodzi o bezpośrednio pojęte dziedzictwo. Jest to subiektywnie wybrany zestaw prac współczesnych, które mogą naświetlać istotne problemy sztuki i filozofii Witkacego.

Także Paweł Althamer, wchodząc na drogę doświadczeń halucynacyjnych, transowych, podnietę wziął nie od Witkacego, ale od Carlosa Castanedy. Do artystów, którzy do sztuki i filozofii Witkacego nawiązują świadomie, należy malarz Andrzej Czarnacki, przekształcający motywy Witkacowskie w swoich obrazach, oraz Robert Szczerbowski. Pokazuje na wystawie rzeźbę "Ja" - model gabinetu luster nawiązujący do fotograficznego portretu wielokrotnego Witkiewicza. Problem polega na tym, że w lustrach Szczerbowskiego nie można się przejrzeć. Maurycy Gomulicki wybrał na wystawę plastikowe gadżety i nazwał je np. "Całuśnica Inflamata" czy "Nakłujnik Gigaból". To raczej komentarz do kultury masowej niż do Witkacego, ale z użyciem jego języka.

Dwieście reprodukcji marginaliów filozoficznych, które tu pokazano, to powiększone karty rozpraw m.in. Tadeusza Kotarbińskiego, Romana Ingardena, Alfreda Tarskiego, które Witkiewicz czytał i komentował w latach 30. Szczególnie źle znosił słynnego logika Alfreda Tarskiego. Na stronie tekstu "O pojęciu wynikania logicznego" wypisał z pasją: "masturbogenerator, bzdurotwórcze funktory, bujdogeneratory". Na marginesie rozprawy "Pojęcia prawdy w naukach dedukcyjnych" Witkacy dorysował gębę z wywalonym "Metajęzykiem". Wokół tych żartów, wywnętrznień i zaczepek Polit buduje ciekawą narrację przy pomocy perwersyjnych i obscenicznych rysunków Witkacego.

I śmiechu co niemiara, i potworności istnienia.

"Stanisław Ignacy Witkiewicz. Marginalia filozoficzne", Centrum Sztuki Współczesnej, Warszawa, kurator Paweł Polit; do katalogu wystawy zostanie dołączona płyta CD z utworem Macieja Grzybowskiego ""pezzo - vit - cazzo"", wystawa potrwa do 22 lutego

Brak komentarzy: